Nibytango

Tekst, muzyka, aranżacja, wykonanie: Ryszard Matusiewicz

 

Jest miejsce w końcu sali, gdzie się schodzą ściany.
Był jakiś wieczór regularnie zakrapiany
Mam miejsce w rogu sali, gdzie jest zawsze mrok
I wewnątrz mnie zupełnie było ciemno.
Kończył się świat, a może się zaczynał rok
I nie tańczyłem – bo się nie tańczy ze mną.

A ty roznosisz gościom drinki po tej sali
Czasem się przyjrzysz tym, co nic nie zamawiali
Do tego taki masz profesjonalny wzrok
Popatrzysz raz i facet już się zbiera
Podeszłaś do mnie blisko, tak na jeden krok
Spojrzeniem mówiąc: tu się, głupcze, nie umiera

Zmieszałaś mnie
I aż się we mnie zakłębiło,
Co było złe i gorsze było,
I co zbierało się na dnie.
Iskierki dwie
Wpatrzone we mnie uporczywie,
Że ci się chciało, ja się dziwię,
Przecież nie zaczepiałem cię.

Patrzyłaś na mnie chwilę wzrokiem, który krzyczy,
Potem uprzejmie pytasz: “A pan sobie życzy?…”
Na odczepnego, by załatwić sprawę raz,
Powiadam: “Chyba takie coś na święty spokój”
A wtedy oczy ci rozjaśnił jakiś blask
I wlałaś w szklankę to, co było w twoim wzroku.

Zmieszałaś mnie
W wysokiej szklance różne płyny
Na pewno było trochę ginu
Tabasco snuło się po dnie
Kropelki dwie
Z zupełnie suchej już cytryny
Trunek, co barwę miał bursztynu
I chyba łzę, cholera wie.

A potem dzień, a potem noc i dzień za nocą
Gdzieś mi przepadło, że bez sensu i że – po co…
Tylko dziwiłem się w kolejny każdy świt
Na co ci gość z ciemnego końca sali
I chyba mi za siebie trochę było wstyd
I za tych, co się w knajpach z życiem rozstawali

Zmieszałaś mnie
Ze sobą niby gin z tonikiem,
Piliśmy siebie łyk za łykiem
I wciąż się bardziej chciało pić.
Więc byle gdzie
Po klubach, knajpach i tancbudach
Odzyskać można wiarę w cuda,
Odnaleźć kogoś i znów żyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *